niedziela, 13 maja 2012

Rozdział I

                Był słoneczny, ciepły, sierpniowy poranek. Pogoda i klimat dopisywały dziś. Ptaki z tego powodu ćwierkały wesoło, a liście poruszane przez letni, nieco chłodny wiatr grały kojącą dla uszu melodię. Jednym słowem, było przepięknie.
Harry nie mógł uwierzyć, że zaledwie kilka miesięcy temu rozegrała się największa w dziejach czarodziei bitwa. Zginęło wiele osób, przyjaciół i sam Lord Voldemort. 
Wziął kubek ciepłej kawy, po czym podszedł do okna , gdzie stała dobrze mu znana, czarna sowa z kopertą w dziobie.
  -Czyżby już się za mną stęsknił? - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
Wpuścił Dark'a - bo tak nazywał się owy ptak - i odebrał od niego list. Rozciął kopertę nożem, następnie biorąc się za odczytywanie treści.

Drogi Harry,
Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o naszej umowie.
Obiecałeś mi wspólne zakupy na pokątnej w dniu dzisiejszym. Jednak jeszcze raz proszę, żeby nie uczestniczyli w nich twoi gryfońscy przyjaciele, bo nie mam dzisiaj ochoty na gaszenie tego idio... to znaczy Ronalda Weasley'a.
Spotkajmy się o 11:00 w Dziurawym Kotle.

Do zobaczenia
Draco

Po przeczytaniu upił łyk gorącego cappuccino i zabrał się za krótkie zapisywanie potwierdzenia.
Napoił, nakarmił, po czym przyczepił wiadomość do nóżki sowy.
Taa. Od czasu zakończenia wojny zaprzyjaźnił się z Malfoy'em.
Zmienił się. Nie był już takim samym, zadufanym w sobie, bogatym, narcyzowatym, rozpieszczonym dzieckiem, co kiedyś. Razem z Potter'em  dobrze spędzali ze sobą czas. Mieli dużo wspólnych tematów... problemem było to, że przyjaźnili się bez wiedzy Harmiony i Rona... chociaż Ginny już wie.
Cudowna Ginny zawsze każdego rozgryzie. Harry'ego ucieszył fakt, iż nie miała nic przeciwko temu i nawet się z Malfoy'em dogaduje.
Szybko zjadł śniadanie, ubrał się  nowe ciuchy, a gdy był już w pełni gotowy aportował się do Londynu.
Nadmienić trzeba, że po wojnie nie wróci do Dursley'ów, tylko zamieszkał w domku z dala od mugoli i czarodziei.
Postąpił tak, ponieważ po wonie nie uśmiechały mu się ponowne ''rozrywki'' z wujostwem. Dudley, choć żegnał się z nim i przepraszał za wszystko dość szczerze, to na pewno chętnie wróciłby do tradycyjnego dokuczania zielonookiemu. Jednak przy tym jest jeszcze jedna kwestia. Czy pozwoliliby mu wrócić pod swój dach? W końcu wuj Vernon był w pewien sposób uradowany z przymusowej przeprowadzki z dala od niego i świata magicznego.
Potter nie miał zamiaru nawet prosić, a tym bardziej błagać o przyjęcie pod swoje tłuste skrzydła. Zakupiła więc domek w głębi lasu..., a raczej wybudował, za pieniądze ze skarbca. ( szczerze mówiąc, to za dużo nie ubyło galeonów)

~~~~

Wszedł do baru, gdzie w jednej chwili rozegrało się piekło.
Wszyscy uradowani jego obecnością podchodzili do niego przepychając się między stołami. Gratulowali zwycięstwa, dziękowali za przywrócenie spokoju, ściskali dłoń, czy po prostu dotykali gdzie popadło. Nie była to ulubiona rzecz dla Złotego Chłopca. Wręcz przeciwnie, nienawidził takich reakcji ze strony ludzi, zwłaszcza, że ktoś klepnął go w tyłek.
  -Harry! -usłyszał za sobą głos Dracona i ścisk na nadgarstku - Cieszę się, że jesteś już...
  -Pomóż, błagam - wyjęczał cicho ze zbolałą miną, na co szarooki uśmiechnął się złośliwie.
  -Co, Wybraniec nie potrafi się wyswobodzić od jego wiernych fanów, a pokonał Czarnego Pana? - bawił się z nim w swoją ulubioną grę w przekomarzanki.
Chłopak usilnie próbował wydostać się z kręgu silnych uścisków tłumu. Przeciskał, dołem prześlizgiwał, czołowo napierał, przepraszał i prosił.
Na nic jednak to się zdawało. po chwili wracał z powrotem na to samo miejsce.
Zbulwersowany spojrzał na ślizgona, który miał z tego niezły ubaw
  -Malfoy, przymknij się proszę, bo skończysz jak Voldemort!
Ludzie słysząc to imię drgnęli z nagłego przypływu dreszczy na ciele.
~Jakie to żałosne. - pomyślał zawiedziony tą reakcją ze strony ludu - Boją się zwykłego nazwiska czarnoksiężnika, który w dodatku już nie żyje.
  -No dobrze, szanowni państwo. - zaklaskał Fretka ceremonialnie w dłonie - Dość już tego wszystkiego. Pan Potter przyszedł tu na spokojne zakupy, a wy mu to uniemożliwiacie. Rozejść się! - krzyknął w ostatnim zdaniu, pociągając przy tym  Harry'ego w stronę przejścia na ulicę Pokątną.
  -Dzięki. - podziękował wdzięczny przyjacielowi z wydostanie z tarapatów - Gdyby nie ty, to jeszcze chwila i zaczęliby mnie rozbierać do samej bielizny.
  -Uu, to byłoby dość ciekawe. Ta walka nieźle mogłaby wyglądać. Heh, szkoda, że się wtrąciłem - westchnął z udawanym, głębokim rozczarowaniem.
  -Ślizgon. - sprostował krótko.
Szli wolnym krokiem wzdłuż sklepów, które były już odnowione po zamieszkach w czasie żywotu Voldemorta.
Dokładnie przyglądał się budynkom, stwierdzając, że nie ma na nich jakiejkolwiek oznaki wcześniejszego zniszczenia. Różdżki Ollivander'a, sklep Madame Malkin, apteka, Esy i Floresy... wszystko wyglądało tak jak dawniej.
Na twarzy Złotego Chłopca zagościł szeroki uśmiech na myśl o wspomnieniach z czasów, kiedy znalazł się na tej ulicy po raz pierwszy, przyprowadzony przez Hagrida. Kiedy kupował swoje pierwsze szaty, księgi, kociołek i oczywiście różdżkę. To wszystko było takie niesamowite.
  -To do czego zaczynamy?
Głos towarzysza wyrwał go nagle z zamyślań.
  -Na pewno muszę wstąpić do Gringotta, nie wiem jak ty. - odpowiedział Harry, klepiąc w puste kieszenie spodni, by pokazać, że nie ma ani knuta przy duszy.

~~~~

Kiedy załatwili już wszystkie najważniejsze sprawy postanowili wpaść na małe desery do lodziarni Floriana Fortescue, gdzie można skosztować najlepszych lodów w całym Londynie, a może i w całej Anglii.
  -Draco, mam zamiar w końcu powiedzieć przyjaciołom o naszej pozytywnej znajomości. - wypalił nagle, przez co platynowłosy prawie się nie udławił.
Poklepał go szybko po plecach, a Malfoy po odzyskaniu kontroli nad kaszlem przemówił z zamiarem odradzenia tej decyzji koledze.
  -Zwariowałeś?! Ty myślisz, że oni to zaakceptują? Nie, Harry. Nie po tym wszystkich latach.
  -Skąd  wiesz? Może jednak to zaakceptują, tak jak Ginny...
  -Ginny jest inna. - wtrącił Potter'owi w połowie wypowiedzi. - Może i Granger by jeszcze, ale Weasley? Toć ten tępy łom będzie myślał, że coś knuje.
  -Możliwe -przyznał pokornym skinieniem głowy, ignorując przy tym to, że obraził Rona. - ale co mi szkodzi? Mam dość ukrywania tego przed nimi. czuję się przez to nie fair wobec nich. - wymamrotał mieszając w zamyśleniu deser.
  -A co, jeżeli nie zaakceptują i się od ciebie odwrócą? - zapytał po chwili cicho, obserwując przy tym każdą, najmniejszą reakcję ze strony Wybrańca. - Co wtedy zrobisz?
Potter zatrzymał łyżeczką w miejscu i zastanawiając się przez dość długą chwilę, wpatrując się w papkę lodową w swoim kuflu.
Decyzja będzie trudna do podjęcia, ale jedyna.
Kocha tę dwójkę, jak swoje rodzeństwo, którego nigdy nie miał, a mógł mieć. Są jego pierwszymi przyjaciółmi. Byli z nim na dobre i na złe. Podczas wojny i poszukiwania horkruksów. Martwił się o ich życie w czasie zagrożenia. Czół, że są jedyną w swoim rodzaju ''świętą trójcą''.
Po chwili zielone oczy pewnie utkwiły na ślizgonie.
  -To nic. Oznaczać to będzie, że nigdy nie byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Odpowiedź ta zszokowała arystokratę, choć nie tyle odpowiedź, jak ton głosy, jaki przybrał Wybraniec mówiąc to.
Powiedział to tak jakby to było proste i oczywiste. Jakby nie chodziło tu o dalsze, przyjazna stosunki pomiędzy nim, a jego kompanami z dzieciństwa.

~~~~

Kiedy wrócił do domu był zmęczony i wyczerpany dzisiejszym spotkaniem, ale i szczęśliwy. 
Rozmowa w lodziarni dała Harry'emu do myślenia. Nie chciał tracić przyjaciół, ale nie chciał też dzielić swojego czasu pomiędzy nimi, a Draco, co było niewykonalne. Lepiej byłoby razem się spotkać, bez ukrywania czegokolwiek przed sobą...
Postanowił.
Pierwszego września powie im, a decyzja, czy chcą dalej się z nim przyjaźnić, nie zważając na to, czy kumpluje się a Malfoy'em, czy nie, spada na nich.
Ach! No, tak. Trzeba się jeszcze spakować, skoro za dwa dni jedzie do Hogwartu.
Tak, Harry Potter oraz inni, co postanowili dokończyć naukę w Hogwarcie w  normalny sposób (zważając na nienormalne nauczanie śmierciożerców), jadą na ósmy rok szkolny. Specjalnie dla nich stworzona jednorazową klasę VIII.
Potter był niezmiernie ciekawy, jak szkoła, jego prawdziwy dom wygląda po tak obszernych zniszczeniach
Z tego co słyszał od pana Weasley'a, to po wojnie nie ma jakiegokolwiek śladu. Nie licząc wszystkich obszarów w głowach tych, co byli świadkami i walczyli o wyzwolenie szkoły.
Spakowany, umyty i przebrany w piżamę położył się na łóżku.
Przez cały czas myślał, jak będzie wyglądał ten rok i co postanowią gryfoni.
Nieco zaspany odpłynął do krainy Morfeusza. Ma przecież jeszcze dużo pracy na jutro.

6 komentarzy:

  1. ooo :) dobrze że się przeniosłaś bo inaczej bym nie zaglądnęła (onet mnie wkurza)
    Rozdział bardzo fajny dużo się dzieje lubię takie powiadom mnie o następnym :)
    U ,mnie również nowy post http://book-z-wami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    Bardzo lubię opowiadania w których zawarty jest paring Harrego z Tomusiem ^^
    Cieszę się, że Draco jest przyjacielem Harrego, lubię go ale nie przepadam za Drarry. Kiedyś przeczytałam jedno które strasznie zraziło mnie do tego paringu... ale nic.
    Sama pisze opowiadanie z Tomem i Harrym...
    jak masz ochotę to zapraszam :P
    http://setsu-yaoi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, zapowiada się bardzo interesująco to opowiadanie, Harry przyjaźni się z Draco i z tego się cieszę... i dobrze jest wiedzieć, że nie chce nuc ukrywać przed Hermiona i Ronem, mówiąc że jak się od wrócą to tak naprawdę nie byli przyjaciółmi... 
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    fantastycznie, cieszę się, że Harry przyjaźni się z Draco i dobrze, że nie chce nic tutaj ukrywać przed Hermiona i Ronem kierując się słowami, że jak się od niego odwrócą, to tak naprawdę nie byli nigdy prawdziwymi przyjaciółmi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    fantastycznie, cieszę się z tej przyjaźni Harrego z Draco i że nic nie chce tutaj ukrywać przed Hermiona i Ronem kierując się słowami, że jak się od niego odwrócą, to tak naprawdę nie byli nigdy prawdziwymi przyjaciółmi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń