Ze snu wybudził go stukot dolegający zza okna w sypialni. Zaspany ziewnął sennie i zakładając okulary spojrzał na budzik na szafce nocnej.
01:25 pm.
Ociężały wygramolił się z łóżka i o bosych stopach doczłapał się do parapetu. Za szybą stała nieznana sowa o piórach w szarych odcieniach. Odebrał od niej pakunek, po czym odleciała gdy w rękach Harry'ego ledwo co wylądowała paczka. Przypatrywał się nadal w niebo w stronę lasu, za którym zniknęła.
-Kto normalny o tej porze coś wysyła? - wymamrotał sennie, kolejno zabierając się za rozpakowywanie tajemniczej przesyłki. Po mimo, że został wybudzony ze snu, to nie mógł opanować zaciekawienia i chęci sprawdzenia owego przedmiotu. - niczego przecież nie zamawiałem, a ta sowa nie należy do nikogo kogo...
Nie dokończył. Zastygł w szoku, a jego oczy rozszerzyły się przytomnie ścierając tym resztki zmęczenia. Z niedowierzanie przez chwile nie mógł nawet kiwnąć palcem. Na dnie paczki leżał zniszczony dziennik Toma Riddle'a. Dziennik, który sporządził mu nie lada zmartwień, nerwów oraz kłopotów. No i o mało nie stracił życia.
-Powinien... znajdować się w szkole - wymamrotał cicho biorąc go do ręki i oglądając dokładnie.
Przekartkował pobieżnie dziennik, przyglądając się dziurom we wszystkich kartkach. W środku notesu, po między stronami znajdowała się mała karteczka, która upadła na ziemie. Schylił się chwytając ją między dwa palce i siadając na łóżku.
Ty mnie nie znasz Harry Potterze, ale ja dobrze znam ciebie. Znam także twoją historię oraz to, że ten dziennik był niegdyś horkruksem. Nie masz się czego obawiać. Jednakże to od ciebie zależy, czy postąpisz słusznie, czy błędnie. Podejmiesz właściwą decyzję, czy złą. Zawahasz się, a skończysz marnie, co spowoduje twoją rychłą śmierć w odwiecznych cierpieniach.
PS - Kieruj się sercem, ale nie zapominaj o rozumie.
Treść tego ''listu'' wstrząsnęła chłopakiem. Ktoś anonimowy przesyła mu ten piekielny notes, który w dodatku może zapewnić mu nieprzyjemną śmierć i jeszcze nigdzie nie było podpisu nadawcy. Chociaż jakiś pseudonim, czy coś, co mogłoby mu pomóc dowiedzieć się na temat tej osoby. I w pewien sposób ta wiadomość nie wydałaby mu się taka tajemnicza i przerażająca.
Przez dość długi obserwował w milczeniu dziennik, myśląc, że w każdej chwili może coś się wydarzyć. Nic się jednak nie stało.
-A raz kozie śmierć. - warknął zmęczony tym wszystkim.
Położył dziennik na komodzie na przeciw łóżka, po czym wsunął się pod ciepłą kołdrę. Ostatni raz zerknął na zniszczonego horkruksa, zamykając powieki i ponownie pogłębiając się w przerwanym mu śnie.
~~~~
Na drugi dzień - a właściwie poranek - Harry nie odstępował dziennika nawet na krok. Nosił go ze sobą do każdego pokoju. Nawet kiedy chciał zmienić miejsce, przesunąć się o metr, czy dwa, trzymał go pod ręką.
Posprzątał dokładnie cały dom, zapłacił wszystkie rachunki i wzmocnił barierę ochronną. Nie spodziewał się, że ktoś przybędzie tu złożyć mu jakąkolwiek wizytę, skoro nie powiedział o swoim miejscu zamieszkania nawet przyjaciołom, a co dopiero zakonowi (ostatnio uczepili się jak rzep psiego ogona i latają za nim sądząc, że to iż pokonał Voldemorta to dopiero połowa sukcesu. A dokładniej mówiąc - twierdzą, że powróci, co było absurdalne)... oczywiście nie licząc Ginny i Draco, którym zabronił mówić komukolwiek, nawet gdyby miałby być tu zlot przestępców, nieschwytanych śmierciożerców, trolli, czy kogo tam jeszcze.
Właśnie kończył pisać swoja pracę domową na OPCM. Co prawda dość późno zabrał się za nią, ale przeciągał to na jak najpóźniej można było... Pomijając fakt, że została mu jeszcze transmutacja, zielarstwo i oczywiście jego ''kochany'' przedmiot - eliksiry.
Z niemałym zadowoleniem odłożył ostatnią rolkę do kufra i przeciągnął się na krześle. Połowę prac już zrobił, ale nie uśmiechała mu się robota tych najmniej przyjemnych i tej najgorszej pracy.
~Pff. Cztery rolki pergaminu. Cztery i PÓŁ! Też sobie wymyślił, wredny, wyliniały nietoperz.
Wstał, po czym wkurzony myślą o zadaniu dla Snape'a udał się po buty i bluzę. Nie miał zamiaru kontynuować tych męczarni, bez małego głębokiego wdechu oraz spaceru.
~~~~
Usiadł przy jednym ze stolików znajdującym się na tarasie restauracji i złożył zamówienie na sushi. Podczas czekania na danie wyjął dziennik oraz mugolskie pióro z automatycznym wkładem.
Nie wiedział dokładnie czemu, ale coś kazało mu wypróbować...
-Proszę bardzo. Życzę smacznego. - powiedziała uśmiechnięta kelnerka zaciekawiona przedziurawionym dziennikiem.
Harry nie wyglądał na biednego, a kelnerkę zainteresowało, dlaczego pisze w takim zniszczonym notesie, zamiast kupić sobie nowy, lepszy w pobliskim sklepie.
-Dziękuję. - odpowiedział tonem uprzejmym, ale wyczuć można było, że nie miał ochoty na namolne dociekanie z jej strony.
Dziewczyna odeszła speszona od stolika, a Harry powrócił do przerwanej czynności. Wybrał najmniej zniszczoną kartkę, a następnie naskrobał krótko.
Cześć. Tom Riddle?
Przez dość długi czas nic się nie działo. Potter uchwycił pałeczkami kawałek sushi i wpakował sobie do ust. Z lekkim rozczarowaniem, zamyślony wpatrywał się spacerujących po deptaku ludzi.
~Jednak to zwykły notes. Na co więc mi go przysłano? Na pamiątkę?
Prychnął cicho, biorąc się za kolejny kawałek. Gdy sięgał pałeczkami do talerza zauważył jak litery jego pisma wchłaniają się w notes, a pojawiają się nowe, zapisane dość znanym, eleganckim pismem.
Witaj. Zgadza się, jestem Tom Riddle. Z kim mam przyjemność?
Wybraniec sparaliżowany wpatrywał się w dziennik. Pałeczki upadły na stół, a w rękach znalazł się ów pamiętnik.
~Więc jednak! Nadal znajduje się w nim cząstka duszy Voldemorta!... Tyle, że w liście napisane było, iż nie jest już horkruksem, O co tu chodzi? - głowił się w myślach, po czym ponownie wziął do ręki pióro.
Był ciekaw, jak zareaguje na jego imię i nazwisko. W końcu nawet gdyby nie pamiętał go w czasie, gdy się urodzi to już raz mu się przedstawił.
Nazywam się Harry Potter.
Nie czekał długo. Po mniej, więcej trzech sekundach jego zdanie zniknęło i pojawiło się Voldemorta.
Miło mi cię poznać, Harry.
~Dziwne. Czyżbyś mnie nie pamiętał, Jaszczurko? A może to podstęp? - Przyszło mu do głowy jednak przypomniał sobie list od anonimowego nadawcy ''nie masz się czego obawiać...''.
Rozmawiali przez dość długi czas. Riddle okazał się dobrym rozmówcą. przez chwilę Harry'emu przeszło przez myśl, że próbuje opętać go, jak Ginny, ale nic na to nie wskazywało. Postanowił jednak być przez cały czas czujny.
-Harry? Harry, jak dobrze cię widzieć! - usłyszał za sobą głos Granger.
Przepraszam, muszę kończyć.
Naskrobał szybko i schował dziennik do torby.
-Hermiona! - wstał, przytulając do siebie przyjaciółkę. - Co ty tutaj robisz?
-Ah, tata ma tutaj coś do załatwienia, a ja się zabrałam przy okazji. Tam jest mój ulubiony sklep z mugolskimi ubraniami. - wskazała palcem na budynek na przeciwko. Po wojnie postanowił za wszelką cenę odnaleźć rodziców, co udało się jej po miesiącu żmudnych poszukiwań. - A ty? Skąd tu się wziąłeś?
-Wybrałem się na obiad, bo nie miałem ochoty cały czas siedzieć w domu, zamknięty jak ptaszek w klatce. Poza tym, to jedno z niewielu miejsc w Londynie, gdzie nie otoczy mnie chmara upierdliwych czarodziei i czarownic.
-Rozumiem - zaśmiała się z serdecznością. - Jedziesz do Hogwartu, prawda? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Oczywiście. przecież wiesz, że zawsze chętnie tam wracam. Ty na pewno też jedziesz. - oznajmił, bo znał już odpowiedź.
-Znasz mnie. Uwielbiam zdobywać kolejne pokłady wiedzy. - posłała mu ciepły uśmiech. Przez ostatni czas rozkwitła. Stała się uśmiechniętą, towarzyską i pewną siebie dziewczyną, a nie molem książkowym. - Zakupiłeś już wszystko co trzeba?
-Tak. Byłem z... wczoraj. - podsunął szybko. Prawie wygadał się o Draco.
-Szkoda. - jęknęła rozczarowana brakiem towarzystwa przy zakupach. - To ja lecę. Sama jeszcze chcę dokupić sobie jeden, czy dwa tomy do poczytania.
-Nigdy się nie zmienisz. - zaśmiał się przypominając sobie dawne czasy i sytuacje kiedy szukali wiadomości o Falmel'u, a okazało się, że wzięła sobie jako ''coś lekkiego do poczytania''. - Jak zwykle skończy się na pięciu, sześciu księgach, tak?
-Oj, przesadzasz. - udała nadąsaną, po czym na pożegnanie przytuliła Potter'a
-Do zobaczenia na peronie. - pomachał odejście i samo wrócił do domu.
Nie chciał stracić Hermiony. Zawsze mu pomagała, wspierała i mobilizowała do ciężkiej nauki. Była dla niego jak siostra. Ron także był zawsze przy nim. Co prawda kłócili się, a Weasley często był zaślepionym materialistą i zazdrośnikiem. Chociaż wątpił, czy Ron będzie się przyjaźnił z nim oraz Draco, to zawsze można mieć nadzieję.